W dzisiejszych czasach, po
dłuższym filozoficznym wywodzie blogowym, nawet Sokrates, Platon, czy Arystoteles,
przeprosiłby i poszedłby rzygać od natłoku bzdur. Takie czasy i tacy
filozofowie.
Wszystko jest kwestią tego, czy
rozmowa dwóch niezrównoważonych ludzi ma mieć jakieś głębsze przesłanie. Teksty
dla tekstów? Pisanie dla pisania? Nie mam pojęcia do czego to zmierza, ale
zaciągnę się kolejnym machem z e-fajki i popłynę w zlepek myśli, słów i liter.
O czym pisać? Nigdy nie zaczynałem. Opowiadać o bólu? Przemyśleniach? Zostanę
kolejnym filozofem XXI wieku? Za dużo pytań. Tutaj jestem PANEM i mogę pisać co
mi się podoba. Podobno teksty o seksie i poradach związkowych są bardzo dobre. Dywagacje
na temat niespełnionych fantazji autora zawsze są mile widziane i odbierane
przez czytelników. Przecież dobrze też, gdy autor rzuci w tekście soczystą „kurwą”
lub innym słowem przyjemnym dla oczu i uszu. Wielu powie „Jak on może?”.
A za
chwilę pomyśli, że przecież to nasza codzienność. W czasach, gdy nawet ludzkie
życie się nie liczy, nie ma miejsca na uprzejmości i konwenanse.
Ale zaraz… Czy
ludzkie życie kiedykolwiek się liczyło? Tylko nasze i najbliższych, chociaż z
tym drugim w wielu przypadkach można się kłócić. Każdy cierpi. Jakkolwiek
dobrze by nie miał. Wszyscy potrzebują ciągłych zmian. Stagnacja niszczy
psychikę człowieka i czasem doprowadza do stanów depresyjnych. Przecież wszędzie
dobrze, gdzie nas nie ma. Ludzie pragną niemożliwego i podążają za
autorytetami, które same przeżywają te same rozterki. Ameryki nie odkryłem i
nie odkryję, ale jedno jest pewne. Nic się nie zmieni.
Ocieram twarz i idę „rzygać”.