24 sierpnia 2015

Dzień #1

W dzisiejszych czasach, po dłuższym filozoficznym wywodzie blogowym, nawet Sokrates, Platon, czy Arystoteles, przeprosiłby i poszedłby rzygać od natłoku bzdur. Takie czasy i tacy filozofowie. 

Wszystko jest kwestią tego, czy rozmowa dwóch niezrównoważonych ludzi ma mieć jakieś głębsze przesłanie. Teksty dla tekstów? Pisanie dla pisania? Nie mam pojęcia do czego to zmierza, ale zaciągnę się kolejnym machem z e-fajki i popłynę w zlepek myśli, słów i liter. O czym pisać? Nigdy nie zaczynałem. Opowiadać o bólu? Przemyśleniach? Zostanę kolejnym filozofem XXI wieku? Za dużo pytań. Tutaj jestem PANEM i mogę pisać co mi się podoba. Podobno teksty o seksie i poradach związkowych są bardzo dobre. Dywagacje na temat niespełnionych fantazji autora zawsze są mile widziane i odbierane przez czytelników. Przecież dobrze też, gdy autor rzuci w tekście soczystą „kurwą” lub innym słowem przyjemnym dla oczu i uszu. Wielu powie „Jak on może?”. 
A za chwilę pomyśli, że przecież to nasza codzienność. W czasach, gdy nawet ludzkie życie się nie liczy, nie ma miejsca na uprzejmości i konwenanse.

Ale zaraz… Czy ludzkie życie kiedykolwiek się liczyło? Tylko nasze i najbliższych, chociaż z tym drugim w wielu przypadkach można się kłócić. Każdy cierpi. Jakkolwiek dobrze by nie miał. Wszyscy potrzebują ciągłych zmian. Stagnacja niszczy psychikę człowieka i czasem doprowadza do stanów depresyjnych. Przecież wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Ludzie pragną niemożliwego i podążają za autorytetami, które same przeżywają te same rozterki. Ameryki nie odkryłem i nie odkryję, ale jedno jest pewne. Nic się nie zmieni.



Ocieram twarz i idę „rzygać”.